Scytthe
Płomienna
sierść, połyskująca w nikłym świetle księżyca zwracała uwagę nawet
wtedy, kiedy jej właścicielka jak najbardziej chciała się schować. Ruda
z premedytacją machnęła swym puszystym ogonem, przylegając jeszcze mocniej do
ośnieżonej ziemii. Noc była mroźna, a
drobne płatki białego puchu okalały jej smukłe ciało. Uszy, które wadera
wcześniej postawione miała na sztorc, teraz przylegały płasko do czaszki.
Warknęła pod nosem, w duchu wyzywając się od kompletnych idiotek. Jak ma
szpiegować, kiedy nie została do tego wyszkolona? Nie była w tym dobra, a dwa
wilki siedzące na skraju rzeki zdawały
się w ogóle nie poruszać. Chociaż była wilkiem kanadyjskim poczuła już pierwsze
objawy hipotermii, wolała nawet nie myśleć jak bardzo bolą ją łapy. Wilki
wędrowały już dłuższy czas, nie odpoczywały ani chwilę. Ona jako, że potrafiła
poruszać się bezszelestnie podążała za nimi cały czas. Nie chciała, aby jej
uciekli. Teraz dwa basiory wstały niespokojnie, a Kosa drgnęła. Wyjrzała zza
niskich krzaków, aby mieć na nich lepszy widok. Uśmiechnęła się, widząc że
biały samiec wzdycha ciężko, podnosząc swą ranną łapę. Drugi, ciemniejszy
spojrzał na niego z politowaniem, a ruda mistrzowsko wywróciła oczami, czego
nauczyła się od Siwej przyjaciółki.
Nagle nocną
ciszę przerwało przeraźliwe wycie. Musieli być już blisko stada, które zabrało
jej tereny. Gdy Pirit bezpowrotnie od nich odeszła, okolice stały się niczyje.
Do czasu, gdy stado basiorów je przechwyciło. Teraz członek Rady Lasu HoFS,
mający rządzę zemsty we krwi śledził tamtejszą Alphe, która była ranna.
Nagła decyzja odmieniła całe jej życie. Skoczyła
przed siebie, nie bardzo myśląc na co właściwie się zdecydowała. Nigdy nie była
mistrzem w walce, wolała negocjowanie z przeciwnikiem, niż kontakt fizyczny.
Psychologia i manipulacja były jej dobrą stroną. Dlaczego więc to zrobiła? Za
bardzo kochała to stado, a wiedziała że z nimi nie ma negocjacji. Dwoma susami
dorwała białego, wskakując mu na grzbiet. Ten warknął jej wprost do ucha,
ostrymi kłami sięgając szyi, na której z pewnością chciał odszukać pulsujący
punkt. Kosa w ostatniej chwili odskoczyła od niego, gdy wpadł na nią drugi
basior, zaalarmowany całą ta sytuacja. Padła jak długa na ziemię, a obudzone
przez ich warczenie ptaki gwałtownie poderwały się z drzew.
Jednym
zręcznym ruchem zwaliła go z siebie, mknąc za uciekającym białym. Tchórz! Krzyknęła za nim, dysząc ciężko.
Uśmiechnęła się mimowolnie, widząc że ten z pewnością się jej obawia. Dogoniła
go z łatwością, jej ciało przystosowane było do szybkiego biegu. Teraz nie
miała zamiaru chybić. Wskoczyła na
niego, przegryzając tętnicę. Ten upadł, a na śnieżnobiałym śniegu pojawiła się
szkarłatna krew. Spojrzała na niego z bólem widocznym w błękitnych tęczówkach.
Nie miała serca tego robić, było to jednak konieczne. Opuściła nisko łeb,
cofając się gwałtownie. Poczuła, że towarzysz białego przystanął nieopodal,
będąc w szoku. Ruda zawyła głośno, oznajmiając swoje zwycięstwo.
Od tamtego czasu minęło kilka miesięcy, złe
stworzenia już bez przywódcy wyniosły się z terenów stada. Teraz jej stada.
HoFS miało wkrótce wrócić do życia.
Imię; Scytthe
Pseudo: Scy, Kosa, Ruda, Scycia.
Wiek: Jako wilk ma prawie 3 lata
O niej: Jest
dość rzadkim, rudym wilkiem kanadyjskim o błękitnych ślepiach. Smukły pysk przechodzi
w lekką szyję, na której widoczny jest kawałek białego futra. Silne łapy,
potrafiące pokonywać długie odległości jak i wysokie przeszkody wyglądają na
wytrzymałe. Grzbiet, na którym często przesiadują różne wiewiórki i inne leśne
zwierzęta wydaje się być wygodny. Z charakteru potrafi być zimną suką jak i
przyjazną koleżanką. Wszystko zależy od towarzystwa.