wtorek, 27 listopada 2012

Zadanie na Szpiega; Część jak się okazuje pierwsza z nie wiem nawet ilu.


     - Witaj Grace. Cieszę się że cię już nie śpisz. Mam do ciebie ważną sprawę. Naszymi sąsiadami ze wschodu jest wataha wilków. Bo widzisz problem w tym, że zmieniła się tam hierarchia. Nie mam pojęcia czy nowy przywódca owej watahy nie ma złych zamiarów odnośnie naszych terenów. musisz to sprawdzić a przy okazji nie możesz dać się zdradzić. Postaraj się wybadać co się tam dzieje, nie zwracając na siebie zbyt dużej uwagi. Ah.. i jest jeszcze coś. Do zadania przydzieliłam ci dwa niewielkie lisy, będą twoim wsparciem. Musisz jednak okazać się dobrym liderem dla nich. Są nowicjuszami lecz mają wspaniałe predyspozycje na szpiegów. Myślę, że będą ci pomocni. Oczywiście jeśli chcesz mogą porostu obserwować ciebie w akcji nie mieszając się w nic. Wybór należny do ciebie.


 “..nozdrza mają, ale nie czują zapachu”
Psalm 115 “Kto ośmiela się wygrać”


    Uśmiech Grace był, jak zawsze, idealnie symetryczny. Ciężko było powiedzieć, czy zawdzięczała to istocie swego mienia, czy też była to silna matematyczna dedukcja w którą wkładała tyle pracy, że nie mogła pozwolić sobie na swobodną konwersację z postornnym towarzyszem istnienia. Natura jej uśmiechu, którą prawdopodobnue tylko Kot z Chesshire mógł rozszyfrować, nie będzie jednak głównym problemem tego eseju.
    Powodem jego była bowiem para młodych lisów, kręcąca się w ekscytacji kilka kroków za ogonem łaciatej wadery. Byli to młodzi rekruci, których Siribi przydzieliła jej jako pomoc w wykonaniu swej misji. Jakże nadgorliwe były te dwa rude chłystki! Wierciły się i przedrzeźniały wzajemnie,  na co Grace kręciła tylko głową. Nie chciała karcić ich za zangażowanie, jednak, gdy zbliżyli się do terenów zajmowanych przez podejrzaną o polityczną zdradę watahę, Grainne nie mogła się już dłużej powstrzymać. Przywołała ku sobie młodziaków i przekrzywiła w zamyśleniu łeb.
     -Żeby być szpiegiem, nie wystarczy mieć dobrego nosa. Trzeba mieć też wąsy, by zamaskować swoją wścibskość.- Liski spojrzały na nią z uwagą, przysiadając nagle na ziemi i drapiąc się uparcie po uszach. Słowa te brzmiały dla nich obco i chwilę zajęło im zrozumienie ich znaczenia.
     -Nie możecie szpiegować z beztroską w sercu, musicie grać. -Ciągnęła wadera, wyraźnie walcząca nad wyborem odpowiednich słów. -Musicie przobrazić się w przyjaciela, który zdobędzie potrzebne sobie informacje nie wzbudzając krzty podejrzenia. Albo też być możecie być niewidzalni niczym wiatr i delikatni jak samotny płatek śniegu. Niewykrywalni, o.- Im bliżej granicy się znajdowali, tym częściej z ust wadery padały podobne wskazówki. Grace nie była mówcą, jednak szpiegostwo było jej żywiołem i  tłumaczenie jej towarzyszom jego zasad, nie było dlań zbyt trudne.
    Prowadziła ich las z pewnością, która sama z siebie przyznawała jej autorytet. Żaden z lisów choć przez chwilę nie obawiał się zbłądzenia. Wierzyli w pełni, że Grainne prowadzi ich we właściwie miejsce.
    Zatrzymali się dopiero nad rzeką u granic stadnych terenów. Tam, za wodospadem ukryta była mała jaskinia z której uczynili swój obóz. Oczekując wieczora, udali się na polownie, biorąc je za ostanią musztrę nim przystąpią do prawdziwego 'boju'. Kiedy w jamie spoczęło kilka królików, a Grace upewniła się, że wszystko idzie zgodnie z planem pozostawiła chłystki w obozie a sama przekroczyła niewidzialną barierę oddzielające oba stada i niczym cień, złączyła się w jedno z mrokiem węsząc tak zawzięcie jak tylko pozwalały jej płuca.


    Nie była na misji już od dawna. Owszem, ćwiczyła co wieczór na terenach Tancerzy, lecz co wieczorne pseudo-patrole pozwalały się jej jedynie wyuczyć się ścieżek dzików i łosi. Nie pomagały w przygotowaniach na realną praktykę zdobywania informacji. Dlatego też szła wolniej niż zazwyczaj, wijąc się jak jakiś leśny węgorz, przenikając przez paprotne zagajniki aż jej łapy spoczęły na leśnej ścieżce, prowadzącej ku chatce babuni, która tym razem była metaforą niepewnych sąsiadów.
    Im bliżej łaciata postać była głównej polany zajmowanej przez watahę, tym czujniej nadstawiała swych szpiczastych uszu. Ufając swym umiejętnością zatrzymała się w krzewie rododendronu, na którym wciąż wisiały oplecione brązem liście zezwalając na bezczelne wysunięcie w przód malowanych uszysk. W ten sposób właściwie stała na polanie, mogąc swobonie szpiegować wieczorne obrady.
    Następne kilka godzin spędziła w zupełnym bezruchy, obserwując zwyczaje owych wilków. Uczyła się ich imion, rang i upodobań, licząc na to, że posłużą one pomocą jej lisim towarzyszom. Wysłychiwała także politycznych zarządzeń, które zaintrygowały ją wielce. Zdawało się, że nowy władca wyrobił sobie spory autorytet... Miejscowi kłaniali mu się niżej nawet, niż nawet Grace miała w zwyczaju i zwracali się doń "Majestacie". Jego prawdziwe imię pozostawało, więc sekretem, co gnębiło wielce cienistego szpiega.
    Grace zawróciła na ogonie nim księżyc zaczął swą drogę w dół nieba. Tym razem pozwoliła sobie na swobodny bieg i kiedy tylko dotarła do jaskini poczęła wylizywać futro. Akcja ta miała podwójne zadanie, nie chodziło pobiem tylko o pielęgnację lecz także masaż i kojące jego działanie dla ciała i ducha. Lisy usiadły u jej boków słuchają uważnie informacji rzucanych pomiędzy mlaśnięciami jęzora.
    -Zowią swego wodza Majestatem. Pamiętajcie żeby go tak nazywać, kiedy już go wam przedstawią, lecz nie za pierwszym razem. Są ostrzy wobec samych siebie. Wymagający, lecz szczerzy. Dlatego odpowiadajcie jak was zapytają i nie szukajcie wymówek. Musicie wierzyć własnym kłamstwom.- Dyktowała łaciata całą listę wskazówek, licząc, że roztargnieni malce zapamiętają chociaż cześć z nich. Przy wieczerzy z zajęczego mięsa odpytała ich jeszcze z histori, jaką mieli opowiedzieć obcym.Zadowolona z odpowiedzi pożegnała ich uśmiechem i udała się na spoczynek oczekując kolejnego dnia wątpliwych konsekwencji.


 ♣ ♣ ♣


 Wiem, że całość zajmuje wieki, ale parę rzeczy weszło mi w drogę ostatnio. Obiecuję się poprawić, szybko skończyć zadanie i brać się do pisania własnej historii... Która z tego co widzę musi być szybko opowidziana. Piszę na szybko, byle tylko skończyć. Bez - ta - len - cie.

niedziela, 25 listopada 2012

Z prośbą o nowe życie ~Xeattie.

- Przepraszam kochani, muszę odejść – powiedziała półszeptem do pozostałych i spojrzała w stronę lasu. - To miejsce mnie przytłacza, to wszystko mnie przytłacza – rozejrzała się po polanie pełnej kości, krwi i szczątek jej najbliższych. - Tu wydarzyło się tyle złego, to mnie zniszczy. To was wszystkich zniszczy! - powiedziała głośniej, odwróciła się i zaczęła biec w stronę lasu.
W głębi siebie wiedziała, że źle postąpiła. Nie powinna opuszczać najbliższych w potrzebie. Lecz jedno było pewne: zasłużyli. Nie posłuchali jej, nie zwracali nawet na nią uwagi. Byli zajęci tylko przygotowaniami do wielkiej wojny. Wojny, która skończyła się klęską dla jej watahy. Przecież to nie musiało się tak kończyć! Rozmyślając biegła przez nieznane jej tereny. Pragnęła zapomnieć o wszystkim. Zacząć żyć od nowa. Po kilku dniach dobiegła do bram nieznanego jej stada. I jak Xe? Wchodzisz w to?

Zwą ją Xeattie lub Tav. Niektórzy nawet Xeą. Liczy sobie powyżej 5 lat. Jest waderą z gatunku Reevier. Te zwierzęta są większe od zwykłych wilków. Łapy przystosowane są do długiego i szybkiego biegania. Jest to rasa, która nie je mięsa. Mięso w ich organizmie jest jak toksyna. Xeattie jest raczej cicha i nie ufna. Długo przywiązuje się do rzeczy, miejsc, osób. Raczej sympatyczna i pomocna. Można jej zaufać. Uwielbia adrenalinę, strach, ból. Lubi wiedzieć o wszystkich wszystko, sama o sobie nie mówi praktycznie nic. Jest niecierpliwa i w pewnym sensie rozpieszczona. Za wszelką cenę dąży do tego, by wszystko było po jej myśli. Jak jest inaczej to próbuje zdobyć to do skutku. W jej słowniku nie ma słowa „niemożliwe”. Nawet gdyby miała złamać swoje moralne zasady. Unika przemocy, agresji pomimo tego, że sprawia jej wielką przyjemność i satysfakcję. Nie lubi jak ktoś jej rozkazuje, nakazuje czy radzi. Wychowała się w rodzinie morderców, dlatego ma takie upodobania. Jako młody wilk wszędzie widziała rozlaną krew czy rozszarpywanie innych. Wpajali jej też, że musi zabijać. Jednak od szczeniaka miała swoje zasady, które ciężko jest jej złamać. Nie lubi kłamstwa i chamstwa. To są dwie rzeczy, które stara się na swój sposób potępiać. Mimo jej wad, historii jest raczej pozytywną postacią. Xeattie głównie zna się na szukaniu i śledzeniu, dlatego w hierarchii chciałaby być zwiadowcą. Jako szczeniak sama doszukiwała się informacji o swoim gatunku czy innych rzeczach. Podobizna.

piątek, 23 listopada 2012

List

23.11.1012r, Polana Shadow Dancers

Drodzy Tancerze Cienia,

 piszę do Was, by dowiedzieć się czy wszystko w porządku. Czy oby nie męczą Was jakieś problemy i czy nie potrzebujecie pomocy Stada. Bo jeśli chodzi o nie jest coraz gorzej. Nie będę ukrywać z naszej wspólnej winy.

 Głównym celem tego listu jest przypomnienie wam o naszej niewielkiej społeczności, która właściwie nie istnieje. przykro mi to mówić ale to prawda. Niestety wszelkie starania na poprawienie żywotności stada kończą się na niczym.  Przykro mi również stwierdzić, iż na naszej skromnej Polanie od dawna brak żywej duszy.

 Rozumiem, że każdy z nas ma swoje sprawy na głowie i może nie ma chęci na obcowanie z innymi członkami SD, ale to nikogo nie usprawiedliwia z tak długiej nieobecności. Nie chce aby do Stada należały osobniki nie mające zamiaru więcej się pojawić. Nie popieram również słomianego zapału.

 Oczywiście Alpha też nie jest bez winy, do czego się przyznaje i w tym liście pragnę szczerze przeprosić za słaba wenę oraz w pewnym sensie olewanie bloga. Od teraz obiecuje poświęcić więcej czasu na prace nad stadem. Mam szczerą nadzieje, że i Wy się do tego przyłączycie i, że na Polanie przestanie wiać pustką.

 Tyle ode mnie. Proszę o odpowiedz, w której wyrazicie chęć do obcowania w SD. Jeśli jednak takiej chęci nie posiadacie proszę o krótką notkę o opuszczeniu Stada.

Pozdrawiam

Siribi


 

wtorek, 20 listopada 2012

Waxy

*Na polanę weszła mała wilczyca. Stanęła po środku polany i się zaczęła przedstawiać*
Imię: Waxy , Eny
Wiek: 6-7 miesięcy
Rasa: Wilk Natury
Płeć: Wilczyca
Charakter: Miła, zabawna , stanowcza .
Historia: Za dużo do pisania...

wtorek, 13 listopada 2012

Misja cz. 1

Nie było nic złego w nadmorskim powietrzu. A przynajmniej nie było ono aż tak złe jak każde inne.
Świeże i przepełnione jodem, takie właśnie sprawiało radość nozdrzą Grace. Czym innym było jednak ciężkie od grzybich zarodników leśne powietrze, lub jeszcze gorzej, przesłodzone i otumaniające powietrze nad łąkami. Mlecznej maści wadera wyszkolona była na szpiega i odbierała takie zapachy bardziej wyraziście niż jej pobratymcy.
Prawdę mówiąc w ogóle nie lubiła powietrza. W jej opinii było tylko wypełniającą pustkę, smutną breją, która stawiała tylko opór w czasie biegu. Dlatego też dla tej misji z niemałym poświęceniem przypodziała się w skrzydła.

Wadera zmarzczyła nos dostrzegając ten wątły uśmiech alphy. -Ma'am. Czyżby Twój stan się pogorszył?- Zagadnęła z wyraźnym zmartwieniem.
 -Tylko troche. -Mrukneła na to siwa klacz, strzygac uszami. Nie otwierała oczu. Wadera wydała za to z siebie pełen wątpliwości pomruk.
-No właśnie widzę jak 'trochę', Ma'am. Nalegam byś pozwolila mi przyprowadzić medyka.- Skłoniła się przed aphą nisko, choć wątpiła by uparta przywódczyni uległa jej prośbie.
- Nie mamy medyka w stadzie...- Stwierdsziła siwa po dłuższej chwili ciszy. Grace spodziewała się jednak tak niejasnej odpowiedzi i skinąwszy łbem podjęła ponownie temat.
-Dlatego proszę o pozwolenie mi na opuszczenie terenów.- Wytłumaczyła się leżącej.Była gotowa na wiele, by pomóc schorowanej klaczy.
 - Jeśli chcesz.

Chciała. Dlatego też mocnym ruchem znienawidzonych skrzydeł wzbiła się w powietrze, pozostawiając za sobą jedynie kilka kropel wody. W końcu zdobyła pozwolenie na działanie, to jednak nie świadczyło jeszcze o sukcesie. Zakręciwszy zgrabne koło nad kanionem zamieszkanym przez stado, Grace obrała wcześniej dokładnie przemyślany kierunek - północ.
Tak jak się spodziewała, droga na pustynię nie była trudna. Owszem, męcząca, lecz nie trudna. Lecąc wysoko nad okolicą, skrzydlata postać sokoła nie mogła powstrzymać wewnętrznej rządzy by raz po raz, otrzeć skrzydłem o zbłąkanego, chmurzystego baranka. Śmiała się wtedy sama do siebie, chwilowa ulga od stresu jaki owo dyndanie na wysokości sprawiało Grace.
Na prawdę nie poczuła się pewnie do puki, do puty nie stanęła ponownie wilczymi łapami na ziemi. Ostrożnie poruszając się po rozgrzanym piasku, który nawet zimą zdawał się nie tracić swej temperatury. Szybko zaczęła dawać jej się we znaki, owa nieprzyjazna pogoda. Lojalność wobec stada pchała ją jednak w przód, na spotkanie pewnego starego przyjaciela który nadal winien był waderze przysługę.
-Na moje kolce! Grace! Ciebie bym się nie spodziewał w tych stronach. Czyżby piasek plaż stracił już dla Ciebie wartość?- Pogodny głos odezwał się ze spruchniałego pnia i śmiejąc się donośnie po chwili wychynął zeń zabawnie wyglądający osobnik.
-Chrząszcz.- Wadera nie mogła powstrzymać uśmiechu na widok, starego wieszcza, który dtradycją się kierując powitał Grace z fajką w łapie. Skineła do niego łeb, w mniej oficjalnym ukłonie niż ten znany przez członków stada. -Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Cię widzę.
Czas naglił i choć Grace chciałaby inaczej nie mogła sobie pozwolić na zbędne grzeczności.


Przechodząc od razu do szczegółów, Grace opowiedziała malowniczej postaci jeżozwierza o chorobie przywódczyni. Choć sama niewiele z niej rozumiała, stary mędrzec zdawał się wiedzieć o co chodzi. Pomrukiwał od czasu do czasu w zamyśleniu, słuchając słów mlecznej wadery pykając powolnie fajeczkę. Kiedy monolog samicy dobiegł końca pokiwał tylko głową, zakończył fajkę ("to mnie kiedyś zabije..") i wyciągając z pnia parę niezbędnych rzeczy wgramolił się Grace na grzbiet.
Wadera nie protestowała, znała Chrząszcza na tyle, by się z nim nie sprzeczać. Owszem, była to istota niezwykle dziwna, lecz wiedział co robi. Był najlepszym medykiem jakiego wadera poznała w swym życiu. A poznała wiele.

Grace starała się jak mogła, by odbyć drogę powrotną do stada bez zbędnych odpoczynków. Kondycję miała dobrą, lecz szaleńczy galop przez pustynię najłatwiejszą rzeczą nie był, tymbardziej z rogzadanym i podkasłującym jeżozwierzem na plecach. Na pewno była to jednak część wędrówki przyjemniejsza. Po pierwsze ponieważ miała ziemię pod nogami. Po drugie, ponieważ był z nią stary przyjaciel, który jak wierzyła był w stanie uratować życie jej alphie.
Powierzała w Chrząszczu wielką wiarę i to wydłużało jej oddech jak i krok. Jej łapy stanęły na Wzgórzu Strażników nie długo po zmierzchu.




piątek, 2 listopada 2012

Wszystko i nic.

 Więc tak..

Po pierwsze: Oficjalnie witam wszystkich nowych i pragnę wyrazić radość, iż dołączyliście do Tancerzy. Mam nadzieje, że będziecie się tu dobrze czuli.

Po drugie: Chcę podziękować Grace za wspaniały wygląd bloga. Mam nadzieje zgodzicie się z tym, że taka odmiana była nam potrzebna.

Po trzecie: Do stada dodajemy forum do offtopowania i poznania siebie nawzajem trochę bardziej poza grą.

Po czwarte: Chciałabym przywrócić Plusy i Minusy w stadzie. Moim zdaniem pozwoli to nagrodzić aktywne osoby oraz w dalekiej przyszłości pomóc im w rozwoju po szczeblach stadnej hierarchii.

Co o tym sądzicie?

Siribi

Historia

31.03.2012r. - Założenie stada przez Fride.
01.04.2012r. - Stado topuje ranking flash chata - 8 obecnych osób.
18.04.2012r. - Ustanowienie "1 Prawa Przyziemnych". Stado opuszcza 2 członków, którzy nie chcą zaakceptować zmian.
19.04.2012r. - 4 nowe osoby pojawiają się w stadzie!

Upadek I SD

11.08.2012r. -Przejecie władzy przez Siribi oraz przeniesienie stada na blogspot.
29.10.2012r. - Zmiana grafiki na blogu.