Wsłuchując się w trzeszczenie
śniegu, pod wpływem jej ciężaru, na swojej drodze napotkała
wilczycę. I cały czar zatracania siebie prysł... Istota na jej
drodze była niewiele wyższa od niej i cała czarna. Miała jasne,
złote, niemalże świecące oczy. Xeattie rozpoznała w wilczycy
alphę z jej byłego stada. A ona czego tu?
- Co
ty tutaj robisz? - Xea mimowolnie najeżyła sierść i odsłoniła
kły. - Tak szybko się twoje stado rozpadło? Jaka szkoda! -
powiedziała z udawaną troską i zrobiła krok w jej stronę.
Stawiała łapy teraz ciężej, ze wściekłością. Jeszcze
jej tu brakowało.
-Kochana,
nie denerwuj się tak – uśmiechnęła się. Łatwo było się
domyśleć, że uśmiech ten był nasączony fałszerstwem i
dwulicowością. Sprawiała pozory normalnej, godnej zaufania. W
prawdzie cała wataha nazywała ją „krwiożerczą suką” lub po
prostu „suką”. Nie myślała o innych, dbała tylko o swój
tyłek. Nie liczyła się ze zdaniami innych osobników. Nie wiadomo
było, co Roy w niej widział. Naprawdę spokojny wilk, z którym
można było się dogadać. Może po prostu go zmusiła? Umiała
tylko grozić lub zmuszać. To wychodziło jej najlepiej.
- Nie
nazywaj mnie tak i nie susz zębów. Nie jesteś na swoich terenach i
bez problemu mogę wyrwać ci serce czy przebić płuca – syknęła.
- A teraz znaj moją litość i uciekaj stąd.
-
Przyszłam po prostu zobaczyć, jak radzisz sobie w nowym otoczeniu.
Zaakceptowali Cię? Pewnie nie... Biedactwo... - zachichotała i
cofnęła się.
- Dla
twojej usranej wiadomości – tak, zostałam zaakceptowana. Nie
powinno Cię to interesować jak sobie radzę, czy cokolwiek innego
dotyczące mojej osoby. A teraz może pokazać ci drogę powrotną do
„stada” które naprawdę nim nie było? Ile istot już odeszło?
- zapytała się.
-
Nikt nie odszedł. Paru ja się pozbyłam... - spuściła łeb.
Xeattie miała wielkie wpływy w stadzie, czasami nawet wielkie niż
ona. Nie zawsze wszyscy słuchali się Kassandry. Tak naprawdę, nie
nadawała się na przywódcę. Tav była na tyle odważna, by się
jej przeciwstawić. W tamtym stadzie mało kto umiał. Po prostu bali
się jej reakcji i kary. Szara nie wierzyła, że nikt nie odszedł.
Po prostu wiedziała, że ktoś poszedł w jej ślady. Ale co fakt,
Kassandra była zdolna, by wyeliminować własną rodzinę ze stada.
- To
dosyć płytkie... Pozbyłaś się najbliższych. I to wielu,
wysyłając ich na wojnę, a sama nie przyszłaś. Obiecywałaś, że
pójdziesz z nimi. Gdzie twoje hasło „rodzina jest jednością”
? - Tav coraz bliżej do byłej przywódczyni. Jedna jej część
wołała rozszarp ją! Na co czekasz kretynko?! No dalej!
Druga zaś chciała zostać
spokojna i wyrzucić jej wszystkie złe czyny, przewinienia. Niech
zgnije moralnie. Doprowadź do tego.
- Co
Cię to interesuje?! Sama się wypięłaś?! Zdradziłaś nas! I to
jeszcze dla jakiś jelonków i łaciatych krów! Na mnie gadasz?!
Sama nie uczestniczyłaś w wojnie nie wiadomo czemu! Ja nie wiem, co
inni w Tobie widzieli. Jesteś tak samo dwulicową suką jak ja –
syknęła Xei do ucha i wbiła jej pazury w bok robiąc przy tym
długą szramę.
- Nie
udawaj, że nie wiesz! Sama nie nasłałam na siebie Twoich
strażników! Albo w sumie, wiesz co? Wolałam posiedzieć sobie
zamknięta z dala od tego wszystkiego. Tak, to było moim wielkim
marzeniem! - Trawożerna nie wytrzymała napięcia i presji i rzuciła
się na Kassandre kłapiąc przy tym kłami przy jej szyi.
- Od
razu ja ich na Ciebie nasłałam! Bo nie mam nic innego do roboty! -
z siłą odbiła się tylnymi łapami od ziemi co spowodowało, że
Xea teraz leżała pod Kassandrą. Prawdę mówiąc, Kassandra była
dużo silniejsza od innych wilków, co zapewniło jej przewagę nad
innymi i stanowisko alphy.
-
Nie, sami na mnie napadli! Sami narazili się na moją wściekłość
i sami wiedzieli, że przez nią zginą. Dobrze wiesz, że ja jak
sobie coś postawię, to zrobię wszystko, by to zrobić. Nie ważne
ile twoich lizodupków musiałabym zabić. Chciałam uczestniczyć,
ale nie mogłam! Tym się różnimy, moja droga. Ty po prostu się
bałaś, ja po prostu nie mogłam. Jak dobiegłam to było już za
późno. Część stada była zabita, a reszta pojmana. Nieliczni
zostali, bo się schowali. Nawet szczeniaki miały odwagę.- wbiła
pazury w jej pysk. - Po prostu jesteś suką. O nikogo nie dbasz,
tylko o swój tyłek. Roy zginął przez Ciebie! Za wasz związek,
którego tak naprawdę nie było. Zdradzaliście się nawzajem bo
żadne z was do siebie nic nie czuło! Zmuszałaś go do wszystkiego!
Za kogo się masz przychodząc tutaj? Czego tu szukasz?! Szczęścia?
To go nie znajdziesz! Nie pozwolę na to, byś zniszczyła kolejne
stado! Powinnaś się uczyć od przywódczyni tego stada!
Nagle
Xeattie poczuła, jak braknie jej oddechu i zaczyna się dusić.
Oddychała szybko i płytko powoli tracąc siły na to. Śnieg
przebarwił się jej krwią. I wszystko traciło sens. Umierała za
prawdę i szczerość. Całe życie jej przelatywało przed oczami.
Przeżywała wszystko od początku, to jak bawiła się z królikami,
do których czuła pewny sentyment; to jak w późniejszym czasie
odkrywała historię jej rasy; niekończące się luksusy w
tropikach; różne stada, różne istity, z którymi poczuła wielką
więź. To wszystko nagle traciło sens i istnienie... I się
skończyło.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziła
się cała mokra i ogarnęła ją panika. To nie możliwe, że
Kassandra żyje. Rozejrzała się nerwowo po polanie i zaczęła
panicznie krzyczeć. Zgromadzeni na łące spojrzeli się na nią z
przerażeniem w oczach. Nie, to nie może być prawda!
Zaczęła biec jak najszybciej mogła rozglądając się. Często
obracała się i wszędzie widziała zarysy Kassandry. Wrzeszczała
na cały głos. Ptaki siedzące na gałęziach rozleciały się na
każdą możliwą stronę; po nich zostało tylko nic innego jak echo
głośnego trzepotania skrzydeł. Patrzyła na las, który wyglądał
jak Kassandra i wrzeszczał na nią. Uspokój się głupia.
Zabiłaś ją. Nic się nie stało. To tylko sen... To tylko głupi
sen. Osunęła się bezsilnie
po drzewie i położyła przy jego korzeniach. Po chwili uspokoiła
się, panika została w tyle; wydalona w większej części poprzez
łapy odbijające się od podłoża. Teraz bardziej było jej głupio,
za to, że nawrzeszczała na zgromadzonych...
____________________________________________________
Spontaniczne z masą błędów. Najdłuższe opowiadanie w moim życiu.
W ciekawy sposób odkrywasz przed czytelnikiem wiadomości. Twoje opowiadanie trzyma w napięciu no i opis śmierci... Wspaniały. Tak samo jak i zwrot akcji na samym końcu. Z chęcią przeczytam każde kolejne opowiadanie :3 -Grace
OdpowiedzUsuńHah, dzięki. W sumie też pewne napięcie miałam jak pisałam...
OdpowiedzUsuń