poniedziałek, 3 grudnia 2012

Poderek Wody Cz.1

DO TYCH KTÓRYM NIE CHCE SIĘ PRZWIJAĆ BLOGA - POD MOIMI WYPOCINAMI JEST LISTA OBECNOŚCI... Jak chcecie to pomińcie to coś i podpiszcie. 
(Jeśli chodzi o samą hostorię mniemam, że jest odrobinę brutalna i tragiczna.) 


"Połóż mnie.
Pozwól, aby jedynym dźwiękiem
Był odgłos wody,

Kieszenie pełne kamieni."




          Normanowie pojawiali się w okolicy niemal co zimę. Za każdym razem, gdy Connaught nawiedzały północne wiatry niosły one ze sobą wycie tych ciemnofutrych istot, a cała osada drżała w niepokju. O dziwo, to rodzina królewska zamartwiała się tą sytuacją najbardziej. Ciemnofutrzy zazwyczaj nie plądrowali bowiem lądów i nie zabijali postronnych łowców. Dla nich zagrożeniem byli jedynie Ci, którzy mieli władzę i moc. Rodzina Grainne popadała w obie kategorie.
          Grace wciąż była wtedy szczenięciem, niepomnym politycznych niesnasek panujących w kraju. Jeśli jej o to zapytać, w dzień kiedy wiatr mocno wieje a ona odczuwa spokój ducha sama przyzna, że pamięta ów dzień lepiej, niż by chciała. Bawiła się tego dnia na plaży z kilkoma rówieśnikami, zupełnie nieświadoma zbliżającego się niebezpieczeństwa. Dlatego też zdziwiła się nieco kiedy zjawił się nabrzegu morza jej ojciec. Był on łaciaty w taki sam zabawny sosób jak jego córka i odbierało mu to nieco autorytetu. Ciepłym sercem zdobył sobie jednak sympatię poddanych, którzy przenigdy nie powiedzieli o nim złego słowa.
     -Grainne, kochanie. Mam dla Ciebie niespodziankę.- Głos miał łagodny, jak piana na krańcach fal. Łaskotał przyjemnie, choć tego dnia nieco się załamywał.
     -Jaką, ojcze?- Mała zdziwiła się nieco, pożegnała jednak znajomych skinieniem łba i podeszła do basiora. Zerknęła na niego swym dobrym ślepiem, próbując odgadnąć co też mógł on przygotować.
     -Twój Wuj zgodził się rozpocząć Twój trening. Jesteś już wystarczająco duża by zostać Szpiegem, moja droga.- W głosie władcy nie słychać było jednak dumy, bardziej troskę co trochę zadziwiło młodą. Nie mniej jednak jego słowa wywołały euforię, która wywiała wszelkie zmartwienia w najciemniejsze zakątki jej umysłu. Podziękowała drżącym szeptem i ruszyła żwawym krokiem ku miejscu gdzie spodziewała się spotkać Aroon'a. Król powędrował za nią, nieco w tyle, po cichu żegnając się ze swą córką.

          Tak jak zgadywała kudłata księżniczka, Aroon jej u wejścia do madmorskiej jaskini, przez członków stada zwanej "Barakami". Jego śniady pysk wygięty był w zadowolonym uśmiechu, który nie sięgał oczu, lecz Grace nie dostrzegła tego. Podkłusowała tylko, witając się dworsko i zaczęła wypytywać o szczegóły treningu i jej przyszłe zadania. Tradycją jej rodu było, aby rodzina królewska mieszała się z resztą stada i zajmowała ich profesjami. Jej matka matka zajmowała się opieką nad szczeniętami, ojciec łowiectwem. Jednak Grace odkąd tylko pamiętała interesowała się szpiegowtwem. Nie raz zakradała się do licznego rodzeństwa, wykradała pozbawione znaczenia informacje lub niczym "domowy" przeniosiła przedmioty z miejsca na miejsce niezauważona przez nikogo. Miała do tego talent, jednak za każdym razem kiedy prosiła o zgodę na rozpoczęcie treningu spotykała się z kamiennym wyrazem twarzy matki i zapewnieniami, że jest za młoda. Nagła zmiana ich zdania znacznie poprawiła jej humor.
          Monolog Grainne został przerwany, gdy tylko Król Finn ją dogonił. Momentalnie jej wuj zajął się rozmową z bratem zmienijąc tor pogawędki na dorosłe, mało interesujące tematy. Przyciszone głosy rodziny brzmiały gorzko i młoda skorzystała z okazji i zaczęła się rozciągać, szykując do testów które ją czekały. Wilki rozmawiały przez dłuższą chwilę wyraźnie zaabsorbowane jakimś tematem. W końcu głos Finn'a przywołał do siebie córkę.
     -Grace, pójdziesz teraz z wujem. Chce zabrać Cię do lasu, by sprawdzić jakie masz predyspozycje.- Słowa zdawały się przychodzić do niego z jakimś trudem, potykał się na nich raz po raz. Grainne tłumaczyła sobie to emocjami. Jakby nie było, był to dla nich wszystkich wielki dzień. Podeszła do ojca i dotknęła nosem jego ganaszu.
     -Dziękuję, Ojcze. Nie zawiodę Cię.- Zapewniła i skłoniła się przed nim nisko. Po tym odeszła na ubocze, ku ścieżce prowadzącej do lasu, by tam oczekiwać śniadego basiora, który miał zostać jej mentorem. Obejrzała się jeszcze po drodze i dostrzegła jak Aroon szepta coś do królewskiego ucha i zaciśnięte w niepokoju szczęki ojca. Po chwili basior ruszył za nią i ruchem puska nakazał narzucić tępa. Biegiem zniknęłi gdzieś w głębi lądu, zostawiając za sobą słony zapach oceanu i zmartwienia.

♣ ♣ ♣

          Przez jakiś czas wędrówka przez las odbywała się w zupełnej ciszy. Aroon wydawał się młodej nieswój i Grace prawie uznała jego milczenie jako formę testu, lecz dostregła szybko, że nie obserwował jej ruchów, a to znaczyło, że nie mógł też oceniać jej możliwości. Kuląc odrobinę uszy podeszła do basiora by nawiązać konwersację.
     -Ojciec wydaje się wątpić we właściwość swego postęku.- Zauważyła prawdomównie, po czym zerknęła na wuja oczekując zniecierpliwiona jego reakcji. Odpowiedział jedynie potwierdzającym mruknięciem i przyspieszył kroku.
     -On wcale nie chce, żebym zaczęła trenować, prawda?- Naciskała nadal chcąc sprowokować Aroon'a do rozmowy. -Obawia się, że sobie nie poradzę... Dlatego nie trenujemy jeszcze.
     -Tak, obawia się o to jak sobie poradzisz.- Basior złamał się w końcu i zwieszając łeb odpowiedział. Wiedząc jednak, że wadera opacznie zrozumie jego słowa dodał po chwili. -Jeżeli chcesz możemy rozpocząć trening. Zapewniam Cię jednak, że lepiej zrobimy zwyczajnie czekając.
          Ta tajemniczo brzmiąca odpowiedź zupełnie zbiła młodą waderę z tropu. Jej uszy wygięły się w przód po psiemu kiedy to zastanawiała się nad  znaczeniem tej odpowiedzi. Wiedziała jednak, że wyciągnięcie wiadomości od szpiega, który nie chciał ich upowszechnić było stratą czasu. Zła na samą siebie ruszyła szybszym krokiem.
          Kolejne kilka godzin minęło na bezproduktywnej, dźwoniącego milczeniem tułaczce po lesie. Nie zajęło Grace długo by zrozumieć, że jest prowadzona w prostej lini od wioski. Zatrzymała jednak spostrzeżenie dla siebie. Nie nauczyła się w ciągy swego dworskiego dorastania zbyt wiele, jednak wiedziała, aż nader dobrze jakie pytanie wolno zadać a jakie nie. Zresztą oczekiwana odpowiedź pzyszła sama, stymulując wilczą wyobraźnię.
          Jeden, długi, przeciągły krzyk. Wszytko co musiała wiedzieć.
          Grace aż podskoczyła kiedy wysoka nuta wilczego wycia przeszyła powietrze. Nie potrzebowała wytłumaczeń... Momentalnei zrozumiała to co miało pozostać przed nią ukryte. Spojrzenie jej i Aroon'a spotkało się w chwili drastycznego niepokoju, wadera utrzymała jednak spojrzenie, dopieła swego. Po chwili basior wygiął plecy w geście kapitulacji.
     -Normanowie. Przyszli po nasze ziemie... Finnley chciał Cię uratować.- Pęk krótkich zdań, które tak bardzo zapadły waderze w pamięć. Sama łapała się nawet teraz na wypowiadaniu się w teki żołnierski sposób. Ponoć to właśnie trauma czyni nas tym kim jesteśmy.
     -Musimy wrócić, wuju.- Odparła po chwili drżącym głosem. Oto jej własny dom, tak beztroskie i pełne miłości miejsce stało się ofiarą zła zza morza. Przełykając głośno żal uniosła wysoko łeb. Może była młoda, może była naiwna... Lecz nie mogła opuścić swoich w potrzebie.
     -Polgniemy razem z nimi, Grace. Twój ojciec, Twoja matka... Oni woleliby abyś nie wracała.- Głos Aroon nie był kierowany strachem. Był to doświadczony żołnierz, któremy nie strach było walczyć dla ojczyzny. Okazywał on jedynie troskę o młodą bratanicę. Za późno. Księżniczka podjęła już decyzję.
     -Jeśli przyjdzie nam polgnąć, możemy się uważać za bohaterów. A teraz prowadź, Szpiegu.

♣ ♣ ♣

          Droga powrotna była niczym żart. Minęła praktycznie niezauważona, pozostawiając po sobie jedynie zmęczenie i brak świadomości. Młoda wydawała się zupełnie nieświadoma otaczających ją bodźców, kiedy tylko Aroon spojrzał na nią odnajdował przerażona spojrzenie. Wiedział jednak, że bała się o swych bliskich nie o to co może ją spotkać. Sam basior miał się podobnie, lecz był bardziej doświadczony na polu bitwy. Poznał też już na własnej skórze możliwości Normanów. Wiedział w co się pakują i gotów był znieść to co rządał od niego los ze spokojem i czystym umysłem.
          Kilkakrotnie przystawał po drodze, strzygąc uszami i napinając śniade ciało. Liczył, że uda mu się wybadać co też dzieje się na brzegu nim opuszczą leśną powłokę. Musiało mu się powieść, ponieważ wychodząc z lasu pokierował Grace w stronę jaskiń, gdzie pokaźne skały zapewniły im kryjówkę. Kuląc się za jedną z nich przywołał do siebie bratanicę i poinstruował wobec planu działania.
     -Wyjdę im na przeciw. Wiedzą kim jestem i da im to trochę do myślenia, prawdopodobnie zginę nim uda mi się powiedzieć słowo. Ale to nie ważne... Liczy się to, że odciągnę uwagę od Ciebie. Zdobędę czas byś mogła się rozejrzeć, sama wydedukowała jak będzie Ci najlepiej działać.- Jego słowa budziły otuchę, pozorowały nadzieję i młoda Grace przyjęła je z radością.
     -Byłoby dla mnie zaszczytem, Aroon'ie, stać się kiedyś żołnierzem, którym byłeś Ty.- Przyznała się, unosząc wysoko pysk w formie wilczego salutu. Wuj zawsze imponował księżnej, nie tylko przez swą profesję, lecz prez oddanie. Teraz jednak nie umiała obrać uczuć w słowa i umiała oddać mu honor tylko jako rycerzowi. Pzymknęła ślepia licząc, że odejdzie bez dłuższych pożegnań. Przeto i tak mieli się spotkać niedługo po Równoległej.
          Nie myliła się. Głęboko poruszony wilk odpowiedział na jej salutcję po czym zaciskając szczęki wyskoczył na skałę i zawył. Przenikiliwy dźwięk potoczył się echem po kamiennej plaży ogłuszająć zgromadzone na niej ciemnofutre stworzenia jak i ich więźniów. Zew ów przerwał obrady wroga, bezdotykowe tortury, kierowane ku poddanym rodziny Grace. Takie planowanie doszętnie rujnowało ich wiarę w oswobodzenie, szacunek wobec zdegradownych przywódców. Plan nie powiódł się jednakoż, przerwał go bowiem samotny wilk, który porwał się na zmienianie hostorii.
          Grainne obserwowała z ukrycia jak jej wuj zeskakuje pomiędzy najeźdźców obrzucając ich wyzwiskami. Jego odwaga wprost przerażała ją. Dla młodej, ów bohaterski czyn, który sama zainicjowała był niepojęty. Owszem, sama miała niedłgo ruszyć z odsieczą, jednak będzie bardziej przygotowana. Aroon rzucił się w toń potornej rzeki zupełnie nie świadom konsekwencji.
     -Bo nie jest wilkiem ten, który zabiera co jego brata jest. Co sprzeciwia się woli natury i zagrabia sobie co nigdy nie miało być jego... -Monolog urwał się nagle, gdy spomiędzy Normanów wyłonił się zdecydowanie większy osobnik i naskoczył na Aroon'a przygniatając go łapą.
     -Zamilcz, kundlu. Wasza era się skończyła.- Niepodważalny autorytet. Niepodważalna łapa. Chociaż morski wilk wił się pod ciężarem napastnika nie mógł się wyspobodzić. Przeklnął kilkakrotnie, lecz zwiększony nacisk doprowadził go do pisku.
     -Wiesz co z wami zrobimy?- Kontynuował Normandzki wódz. Syczał, niczym wąż, grożąc w sposób niewyobrażalnie wprost kompromitujący. -Spalimy was... Tylko po to, by potwierdzić, że wasza woda nic nam nie zrobi.
          

♣ ♣ ♣

          Zza skał całe to zajście traciło na wartości. Zdawało się nieralne, niematerialne. Jak jakaś iluzja, obłudna mara senna, która znalazła swą drogę do rzeczywistości. Grace wiedziała jednak, że to co widzi jest prawdą.
          Obserwowała pojmanie Aroon'a z grozą i poczuła jak jej serce pamienieje, gdy z morcznych ust Normanów podła groźba ognia. Wiedziała już bardzo dobrze, że nie uda jej się nikogo uratować. Nie rozumiała zbyt wiele, lecz czuła, że lepiej dla jej poddanych będzie, jeśli zniknie gdzieś w cieniu, teraz, kiedy jeszcze dla nich pozostała jakaś nadzieja. Grainne była jednak wysoko urodzona, a w tych młodych latach charakteryzowała się dumą i próżnością. Nabrała w płuca powietrza, delektując się słonym zapachem wody, który prawdopodobnie czuła po raz jeden z ostatnich i przygotowała się mentalnie do spojrzenia piekłu w oczu. Wtedy też napięła kręgosłup gootując się do skoku.
          Ten nigdy nie nastał. Dotyk, jakże delikatny, lecz paraliżujący. Na jej skroni znalazła się dłoń, łagodząca i ostrzegająca w tym samym czasie. Wadera uniosła wzrok, zbyt zszokowana by czuć się w niebezpieczeństwie i ujrzała przed sobą piękną kobietę o łagodnych rysach i ciemnych oczach. Uśmiechała się pobłażliwie, tak jakby wiedziała co ma się stać. Emanowała niewyjaśnioną mocą, a jej słowa ukoiły rozpacz w sercu Grace. Przyjęła je z radością, nie obawiając się już przyszłości. Czasami los oferuje nam pakt, którego nie możemy odrzucić. Są momenty, w których przeznaczenie drwii z nas, udając na pokaz, że mamy wybór. To wszystko jednak nie prawdą jest. Odpowiedź zawsze jest jedna. Delikatny głos...
     -Ocalę ich, Grainne. Oczekuję tylko drobnej zapłaty... Chcę Ciebie w zamian.

1 komentarz:

  1. Bardzo przyjemnie się czyta, dobrze dobrałaś słowa. Czekam na kolejną część.

    OdpowiedzUsuń

Historia

31.03.2012r. - Założenie stada przez Fride.
01.04.2012r. - Stado topuje ranking flash chata - 8 obecnych osób.
18.04.2012r. - Ustanowienie "1 Prawa Przyziemnych". Stado opuszcza 2 członków, którzy nie chcą zaakceptować zmian.
19.04.2012r. - 4 nowe osoby pojawiają się w stadzie!

Upadek I SD

11.08.2012r. -Przejecie władzy przez Siribi oraz przeniesienie stada na blogspot.
29.10.2012r. - Zmiana grafiki na blogu.